Branża rozrywkowqa w czasach zarazy - magazyngalerie.pl

Branża rozrywkowa w czasach zarazy. Do kina, czy na film?

Branża rozrywkowa od wielu lat, jako jedyna, w czasach kryzysów gospodarczych i kapitałowych cieszyła większym powodzeniem niż zwykle. Rynek wzrastał od kilku do kilkunastu procent, ponieważ człowiek zmęczony wszechobecnie przytłaczającymi problemami szukał odskoczni, odrobiny normalności, chciał spędzać czas na wspólnej zabawie, by uleczyć bolączki dnia codziennego. Rozrywką pierwszego wyboru było kino i muzyka. Film, koncert, wspólny wypad w bezpieczne miejsce, które zaklinało rzeczywistość i przez chwilę dawało się cieszyć kolorową fikcją. Aż nadszedł czas…


Rok 2020 przywitał nas również kryzysem, ale zupełnie nowym, nieznanym. Wiosenny lockdown zaskoczył nie tylko przedsiębiorców, ale przede wszystkim ludzi, którzy nagle, w obliczu gospodarczego impasu nie mieli jak odreagować zakazów i stresu, ponieważ wszelkie miejsca dostępnych zwyczajowo rozrywek zostały zamknięte. Częściowe ukojenie w tych miesiącach znaleźli wszakże dzięki serwisom VoD, które zanotowały ogromne i niespodziewane wcześniej wzrosty. Cały świat przeniósł się na kilka miesięcy do strefy digital przypominając dawno zapomnianą grę komputerową „Second Life”. Na szczęście to zaskoczenie trwało na tyle krótko, by nie przerodzić się w czarny scenariusz rodem z filmu Janka Komasy „Sala samobójców”, jednak schemat działania był bardzo podobny – życie uległo cyfryzacji.

Wtedy nie wieszczono jeszcze zmierzchu kinematografii, wszyscy czekali na otwarcie kin, ale przesuwający się termin doprowadził nas na skraj lata, gdzie przewagą było morze, góry, jeziora i spędzanie czasu na powietrzu. Rokrocznie czas wakacji był dla kin czasem obniżenia frekwencji. W 2020 roku również czasem o tyle trudnym, że nawet obostrzenia dotyczące ilości miejsc zajętych w kinach nie sprawiały tyle kłopotu co zwyczajny brak filmów, które mogłyby zachęcić widza do odwiedzenia ulubionego miejsca fabularnej rozrywki. Amerykańskie studia wstrzymały premiery, artystyczne produkcje nie zdążyły się ukończyć, a dystrybutorzy w obawie przed niską wakacyjną frekwencją wstrzymywali swoje flagowe tytuły do jesieni. Przełomem można tu nazwać film Patryka Vegi, który mimo bardzo słabych recenzji i wątpliwej wartości merytorycznej przełamał złą passę i przyciągnął ludzi do kina we wrześniu. Ale echo drugiego lockdown’u już wisiało w powietrzu. Większość imprez festiwalowych, mimo nawet częściowo otwartych kin, przeniosła się do internetu. Seanse online zaczęły cieszyć się olbrzymią popularnością przekraczając nawet zasięgi sprzed lat, gdzie impreza festiwalowa kojarzyła się nie tyle z oglądaniem filmów, co ze wspólnym obcowaniem z kulturą i sztuką.

My name is Bond, James Bond

Branża dystrybucyjna czekała jak na szpilkach, by dowiedzieć się, czy przeniesiona z wiosny na listopad premiera kinowego hitu o przygodach agenta 007 dojdzie do skutku. 5 października wszystko stało się jasne. Jeśli największy hit sezonu zostaje odwołany, możemy spodziewać się drugiego lockdown’u branży rozrywkowej. W dystrybucyjnych kuluarach mówiło się o tym już w wakacje, ale jednak nadzieja pozostawała wciąż żywa. Producenci kręcili, dystrybutorzy planowali, kina oczekiwały, ale stało się tak jak przewidywano – rząd powiedział „nie”. Co ciekawe, podczas drugiego lockdown’u internetowe serwisy VoD nie zanotowały już tak spektakularnych wzrostów, jakby widzowie przyzwyczaili się do oczekiwania, aż dany film czy premiera będą dostępne wprost z ich kanapy. Szczególnie, że ci najwięksi nie próżnowali. Jeszcze przed zamknięciem kin głośno było o skracaniu oczekiwania na premiery kinowe względem serwisów VoD do 30 czy nawet 17 dni. Hitem zostało studio Warner, które obwieściło, iż swoje flagowe produkcje będzie udostępniać w tym samym czasie w kinach i online.

O skrócenie czasu pomiędzy dystrybucją kinową a digital dystrybutorzy walczyli już od kilku lat, jednak to duży ekran wiódł prym w przychodach, więc wszelkie próby przybliżenia czasu emisji internetowej były blokowane przez największe amerykańskie studia. Pandemia przyspieszyła rozwój tych negocjacji o co najmniej 5 lat. Wcześniejsza próba dywersyfikacji przychodów pomiędzy polami eksploatacji była uzasadniona, jednak gdy nie ma możliwości realizacji najważniejszego z nich, trzeba otworzyć się na alternatywy, a skoro życie uległo cyfryzacji, to usługi oferowane również muszą zostać dostosowane do obecnych warunków rynkowych.

Co dalej?

Zmiany już się zaczęły i będą postępować, jednak kino w tradycji rozrywkowej ma na tyle silną pozycję, że nie jest zagrożone. Pytanie tylko czy po otwarciu sal będziemy wciąż szli do kina? Czy może jednak na film? Przed pandemią rodzinne wyjście do kina było planowane, liczył się popcorn, wielki ekran i wspólne przeżywanie filmowych emocji. Dziś musimy na to spojrzeć od strony finansowej. Ile kosztuje wspólne wyjście do kina, a ile wypożyczenie filmu na VoD i zakup przekąsek z pobliskiego sklepu? Kryzys związany z pandemią bardzo silnie dotknął branżę komercyjną, ale również ludzi, którzy w niej pracowali. Ludzie z branży objętych drugim lockdown’em również byli widzami i odbiorcami kina stacjonarnego. Czy po miesiącach zmuszania ich do cyfrowej rozrywki domowej wrócą nagle do kilkukrotnie droższej rzeczywistości? Kiedy wreszcie na nowo nauczyli się obcować ze sobą, wielka premiera kinowa, która już za miesiąc może zagościć na ich Smart TV, będzie wystarczającym bodźcem do wydania większych pieniędzy na wyjście z domu? Wszyscy czekamy na otwarcie kina, na nowe premiery, na rozrywkę, na fikcję, która przeniesie nas w kolorowy świat bez pandemii, tylko pytanie ile jesteśmy dziś skłonni za to zapłacić. Lockdown jest olbrzymią stratą finansową dla branży dystrybucyjnej, ale równie dużym zyskiem dla widza. Dla widza nie tylko finansowym, ponieważ warto spojrzeć na produkcję ostatnich 5 lat, kiedy filmy zaczęły powstawać w ilości wręcz hurtowej. Co obejrzeć? Kiedy? Jak znaleźć na to czas? Jak pieniądze? Tę konkurencję wygrywały tytuły mające za sobą największe nakłady na promocję. Niekoniecznie te, które były wartościowe dla widza, tylko te które idąc do kina było najbardziej widać.

Dziś widz wreszcie ma szansę być doceniony. Branża producencka po pierwszym lockdown’ie bardzo uważnie zaczęła wydawać każdą złotówkę, co daje nadzieję, że skończymy z kinem masowym, a wrócimy do filmów merytorycznych, takich po których można o czymś porozmawiać, które niosą przesłanie, albo choćby po których wszyscy wiemy jak zaśpiewać „łubu dubu”. ‘Każdemu wolno kochać’, ale nie każdemu wolno robić filmy. Film powinien być dla widza, a nie dla twórcy. Świat postpandemiczny powinien oczekiwać jakości. Masówkę już miał. Dziś do kina pójdzie ten, którego na to stać, jednakże by wybrał akurat tę formę rozrywki musi mieć motywator w postaci filmu, który przyciągnie uwagę. Może to być kino akcji w stylu Stevena Seagala, może to być horror pokroju „Piły”, ale dziś powinno być starannie wyselekcjonowane pod kątem jakości, na która widz zwraca teraz największą uwagę.

VoD czyli usługi Video on Demand (wideo na żądanie) są świadczone w dowolnym miejscu, w dowolnym czasie przez widza wybranym. Dziś kino również staje się usługą on demand – musi zacząć zwracać uwagę na to, co widz chciałby obejrzeć. Jego już nie stać na frywolne pójście do kina, musi nosić maseczkę, zachowywać odstęp, jeść popcorn spod tzw. lady. To już nie jest rozrywka, to jest reżim sanitarny, z którego zwalnia go własne gospodarstwo domowe. W najbliższych miesiącach spodziewamy się otwarcia sal kinowych, ale nikt nie ma odwagi by nawet przypuszczać, że w kinie będzie tak romantycznie jak kiedyś. Randka z kinematografią została skutecznie przerwana przez pandemię, która niczym przyzwoitka w XIX wieku pilnuje dystansu społecznego.

PS. Skupiając się na kinie i jego odpowiedniku, czyli usługach internetowych zapomnieliśmy na chwilę o telewizji, której koniec zapowiadali wszyscy od co najmniej 3 lat. Warto spojrzeć na wyniki 2020. Oczywiście rentowność spadła ze względu na reklamy, ale oglądalność wręcz przeciwnie, co daje duże szanse na wzrost wartości tego rynku w obecnym roku. Być może brak kina popchnął sferę digital o 5 lat do przodu, ale również zatrzymał lub wzmocnił siłę rynku telewizyjnego na kolejne lata.


O Autorce: Justyna Troszczyńska, CEO Agencji Consultingu Filmowego Media4Fun. Od ponad 15 lat związana z branżą filmową i muzyczną. Współpracowała między innymi z Fonografiką, Vivarti Grupą Onet.2009 roku założyła agencję consultingu filmowego Media4Fun, która reprezentuje filmy fabularne oraz dokumentalne na krajowym i międzynarodowym rynku sprzedaży licencyjnej. Od końca 2020 roku pełni również funkcję dyrektor zarządzającej platformy VOD Cineman.pl.


Źródło: Media4Fun

Fotografia: Envato

Data publikacji: 8 lutego 2021