Maciej Maciantowicz, MM Sport

MM Sport: nasza działalność oparta jest o wielokanałowość

Rozmowa z Maciejem Maciantowiczem, Prezesem Zarządu i CEO MM Sport

E-handel rozwija się bardzo dynamicznie. W MM SPORT zauważalne jest, że sprzedaż sklepu internetowego jest znacznie większa niż dwóch sklepów stacjonarnych razem wziętych. Ponadto rośnie w tempie 30% rocznie, podczas gdy sklepy stacjonarne niestety borykają się z wieloma problemami, jak choćby niedziele niehandlowe czy epidemia koronawirusa, który dodatkowo, zdaniem Macieja Maciantowicza, Prezesa Zarządu i CEO MM Sport, wzmocni rozwój sklepów internetowych

MM SPORT to firma handlowa, która istnieje na rynku od blisko 25 lat. Jak na przestrzeni tego czasu zmieniła się Państwa branża i rynek handlu?
25 lat to kawał czasu! I zmieniło się naprawdę dużo. Pamiętam jak zakładałem firmę to żyliśmy w świecie listów pocztowych i faksów. Dopiero potem pojawiły się pierwsze telefony komórkowe oraz komunikacja mailowa. Wiadomo więc, że świat i nasza branża wyglądały zupełnie inaczej. Sklepy funkcjonowały wyłącznie jako stacjonarne (i to na ulicach, bo nie było galerii handlowych), nie było handlu w internecie, nie było mediów społecznościowych. Dzisiaj handel jest zupełnie inny – większa dostępność marek i produktów oraz większa konkurencja, bo dzięki internetowej sprzedaży konkurują ze sobą firmy z całego świata. Marketing w dużej mierze oparty jest o świat wirtualny – pojawiły się przecież zawody, których kiedyś nie było tj. influencer, czy youtuber.

A sami klienci?
Jeśli chodzi o tych hurtowych klientów, których obsługujemy, to również wiele się zmieniło – na przestrzeni ostatnich 20 lat w naszej branży dystrybucji sportowej wyrosły w Polsce potężne firmy takie jak m.in. Martes Sport (ponad 300 sklepów), Marketing Investment Group (również ogromna ilość sklepów Sizeer, 50style, Symbiosis i innych), OTCF znany z marki 4F, Intersport Polska, olsztyński Szopex (znany ze sklepów Worldbox, Sklep Biegacza, Sklep Koszykarza, czy WSS/CL20 oraz FC Zgoda) czy sieć „Distance”. Do tego duzi gracze internetowi jak choćby ebuwie i Answear oraz międzynarodowe sieci jak Decathlon, GOsport czy Sportsdirect.

Jak mógłby Pan scharakteryzować MMSPORT?
Od lat jesteśmy firmą dystrybucyjną, importerem i generalnym dystrybutorem na Polskę wielu marek, który działa w systemie wielokanałowym. Mamy więc z jednej strony sprzedaż hurtową, z drugiej sprzedaż bezpośrednią do klienta ostatecznego poprzez nasze sklepy stacjonarne oraz sklep internetowy. Jesteśmy znani z wprowadzania na rynek nowych marek, które potem krok po kroku budujemy i rozwijamy. Najbardziej znanym przykładem może być Under Armour, oceniana jako trzecia sportowa marka świata. Jej dystrybucją zajmowaliśmy się przez 11 lat i rozwinęliśmy ją od zera do sprzedaży powyżej 50 mln zł oraz dosyć masowej dostępności. Gdy przyszedł czas na zmiany to dystrybucję przejął ktoś inny, kto jest bardziej detalistą i może oraz chce zbudować sieć sklepów monobrandowych (czyli OTCF). Innym przykładem naszej pracy jest amerykańska marka KEEN, którą budujemy konsekwentnie od 15 lat i osiągnęliśmy w 2020 r. sprzedaż powyżej 60 tys. par tych butów, co przekłada się na sprzedaż ponad 10 mln zł. Aktualnie, oprócz rozwijania KEENa, robimy tzw re-launch na polskim rynku włoskiej marki Diadora, która po latach świetności w poprzednim wieku (szczyt jej popularności przypada na lata 80 i 90 XX wieku) miała później gorszy czas. Na szczęście, po wykupieniu jej przez rodzinę Moreti Polegato, czyli twórców włoskiej marki GEOX, wraca w niesamowitym stylu. Moim zdaniem będzie to jedna z ciekawszych marek w świecie mody sportowej, zwłaszcza jeśli chodzi o buty. Ponadto, po zakończeniu współpracy z Under Armour, pozyskaliśmy do dystrybucji produkty światowego lidera, czyli firmy Nike – mamy wyłączność na Polskę na produkty do sportów olimpijskich typu boks, siatkówka, podnoszenie ciężarów, zapasy, szermierka i hokej na trawie, jak również okulary słoneczne Nike do wszystkich sportów. Do tego zajmujemy się budowaniem w Polsce brazylijskiej marki Labellamafia, która w niesamowity sposób łączy świat fitnessu z modą na ulicę, a kosmiczne kolory i niesamowite wzornictwo sprawia, że jest unikatowa, wyjątkowa. Proszę sobie wyobrazić pozytywne wibracje, dynamikę i kolory słynnego karnawału w Rio de Janeiro i potem nałożyć to na odzież dla kobiet… Rewelacja! I tą rewelację będziemy rozwijać nie tylko w Polsce, ale również w innych krajach Europy. Kolejną niezwykle ciekawą marką, z którą rozpoczęliśmy pracę, to hiszpańskie objawienie na rynku okularów słonecznych, czyli marka Hawkers, która w ciągu sześciu lat zbudowała sprzedaż ponad 100 mln euro (!!!) i przebojem podbija rynek okularów – np. w Hiszpanii sprzedają już ich więcej niż słynny Ray Ban. Jeszcze inna marka, to Kendall+Kylie, stworzona przez słynne i niezwykle wpływowe siostry Kendall i Kylie Jenner. Generalnie nasza oferta, która kiedyś bazowała na produktach do sportu i outdooru, ewoluuje bardziej w kierunku mody sportowej i lifestyle’u. Nasza oferta będzie bardziej zrównoważona pomiędzy sportem, a sportową modą na ulicę.

Który rodzaj asortymentu cieszy się największym powodzeniem?
Coraz większym zainteresowaniem cieszy się amerykańska marka KEEN, która w ostatnich latach zmieniła się z bardzo klasycznej, adresowanej do dojrzalszego konsumenta, o dosyć „ciężkim” wzornictwie i konserwatywnych kolorach, w zupełnie inną markę, kierowaną od kilku sezonów do trochę młodszego konsumenta. Buty są lżejsze optycznie, mają więcej kolorów, a oferta lifestylowa tej marki jest znacznie ciekawsza. Bardzo pozytywnie zaskakuje nas również włoska Diadora, która pomimo tego, że dopiero się za nią zabraliśmy i dopiero rozpoczynamy działania marketingowe, jest dobrze przyjęta i szybko zyskuje zainteresowanie, zwłaszcza w segmencie lifestyle. Jest niezwykle prawdziwa i autentyczna w butach, które bazują na modelach modnych w latach osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych poprzedniego wieku, oraz sportowcach, którzy ją wtedy promowali (takich jak choćby legendarny tenisista Bjorn Borg, słynni piłkarze Marco van Basten czy Roberto Baggio, mistrz formuły 1 Senna czy wielu innych). Bardzo pozytywnie też rozwijają się nasze nowe marki – wspomniane wcześniej Labellamfia i Hawkers. Ta pierwsza szybko podbija serca zarówno stylistów, jak również influencerów oraz przede wszystkim znajduje coraz szersze grono wiernych fanek. Natomiast Hawkers wydaje się być idealnym produktem na polski rynek gdyż łączy wzornictwo i jakość luksusowych marek z rozsądnymi cenami (okulary zamiast kosztować 500-1000 zł kosztują 100-200 zł, nawet te ze znanych kolaboracji z gwiazdami typu piłkarz Leo Messi, czy znany DJ Aoki).

W Państwa sklepie internetowym znajduje się wiele prestiżowych marek, jak wspomniane Under Armour czy KEEN. Jakie kryteria wyboru decydują o podjęciu współpracy z danym brandem?
Wybierając marki do dystrybucji, staramy się skupiać na tych, które mają niepowtarzalną osobowość, wyróżniają się na tle innych oraz mają produkty najwyższej jakości lub są to marki, które nazywam ICE (Industry Changing Event, czyli zmieniające przemysł). KEEN stworzył nową kategorię butów z ochroną palca, w tym zamkniętych sandałów. I w ciągu pierwszych 10 lat stał się liderem w sandałach dla osób aktywnych czy podróżujących, jak również czołową marką w segmencie butów trekkingowych. Dodatkowo pokazuje zupełnie nowe standardy jeśli chodzi o odpowiedzialność społeczną oraz produkcję w ekologiczny sposób (polecam obejrzeć najnowszą kampanie „Detox Your shoes”, która pokazuje, że jako jedna z nielicznych marek stosuje najwyższe standardy ekologicznej produkcji i eliminację szkodliwych substancji). Za to tą markę kochamy zarówno my, którzy zajmujemy się dystrybucją, jak i nasi klienci oraz finalni konsumenci. A w zasadzie fani, bo ta marka nie ma klientów czy konsumentów, ale fanów. Inne marki, którymi się zajmowaliśmy lub zajmujemy są również unikalne. Under Armour wprowadził nowy wygląd sportowca i ma świetną jakość odzieży sportowej, jak również niezwykłą aurę skłaniającą, motywującą do treningu i ciężkiej pracy. Praca z tą marką i budowanie jej od podstaw było wspaniałą przygodą. a równocześnie świetną szkołą, możliwością zdobycia doświadczenia i czymś, co pozwoliło zbudować niesamowity team handlowców, osób od marketingu oraz obsługi biurowo-logistycznej. A dodatkowo pozwoliła wyrobić sobie kontakty na całym świecie, które owocują dzisiaj przy pozyskiwaniu dystrybucji kolejnych marek, jak choćby Nike. Włoska Diadora z kolei to połączenie niesamowitego dziedzictwa przeszłości i historii z wysoką jakością oraz innowacyjnymi rozwiązaniami a wszystko zrobione przez włoskich designerów z ich niesamowitą fantazją i wyczuciem stylu. W tej marce fajne jest to, że posiada z jednej strony produkty dla koneserów jak choćby kolekcja Heritage (buty produkowane ręcznie z najwyższej jakości materiałów we włoskiej fabryce dosłownie pod okiem całego zespołu, bo fabryka zlokalizowana jest bezpośrednio przy biurze tej firmy), do tego również krótkie serie produktów tworzonych ze znanymi światowymi projektantami, czyli tak zwane kolaboracje, a z drugiej strony posiada produkty w niższych punktach ceny, za naprawdę rozsądne pieniądze, gdzie dobrej jakości buty do chodzenia po ulicy czy do biegania można kupić już nawet poniżej 200 zł.

MM Sport, Produkty, Obuwie

Państwa działalność to głównie e-sprzedaż. Czy rozważał Pan rozszerzenie dystrybucji w postaci sklepów detalicznych?
Nasza działalność jest oparta o wielokanałowość – łączymy sprzedaż hurtową do sieci sklepów, sklepów indywidualnych czy internetowych, ze sprzedażą bezpośrednio do ostatecznego klienta. W zakresie tej ostatniej posiadamy sklep internetowy oraz dwa sklepy stacjonarne. I właśnie te sklepy stacjonarne, działające dawniej pod szyldem Under Armour and KEEN by MM SPORT, przekształcamy aktualnie tak, aby działały pod szyldem własnym czyli MMSPORT. Zmieniliśmy w 2020 roku nasze logo, aby było bardziej nowoczesne, a równocześnie łączyło świat sportu i mody sportowej. W naszych sklepach wprowadzamy więcej marek, aby klient miał większy wybór. Inaczej też te marki będziemy pokazywać zarówno w sklepach stacjonarnych, jak i w naszym zmienionym w lutym sklepie internetowym – zamiast stref wydzielonych dla poszczególnych marek, czyli tak zwanych ”shop in shopów”, dzielimy produkty na poszczególne kategorie i w ich obrębie pokazujemy propozycje kilku marek, co daje klientowi możliwość wyboru pomiędzy ofertą różnych marek w przypadku, gdy szuka konkretnej kategorii produktowej, np. butów do biegania czy butów do chodzenia.

Jakie kryteria wyboru lokalizacji na kolejny sklep brałby Pan pod uwagę przede wszystkim?
Posiadamy dwa sklepy stacjonarne – jeden w Krakowie a drugi w Warszawie. Pierwszy z nich wybraliśmy kierując się lokalizacją, czyli aby było blisko nas. Najpierw był to tzw „sklep fabryczny” przy naszym biurze a potem przenieśliśmy go 2 lata temu do galerii Futura Park w Krakowie, by tam uczyć się tego nowego doświadczenia, czyli prowadzenia sklepu stacjonarnego w takim miejscu. Jest to skrzyżowanie sklepu outletowego z normalnym (taki charakter ma to centrum), a sam sklep ma ok 240 mkw. Drugi sklep jest w Warszawie i tutaj kierowaliśmy się ponownie lokalizacją – w tym wypadku tym, że powinniśmy mieć sklep w największym mieście w Polsce. Padło na sklep w tej samej sieci, w której mamy sklep w Krakowie, czyli Factory w warszawskim Annopolu. Ale z racji kończenia roli dystrybutora Under Armour, wybraliśmy mniejszy sklep (120 mkw.). Na razie nasze doświadczenia oparliśmy na sklepach właśnie w centrach tego typu, ale niewykluczone, że w przyszłości będziemy rozwijać się w kierunku galerii handlowych w centrum miast z ofertą sklepów monobrandowych promujących nasze marki (KEEN, Diadora), dające możliwość zakupu najlepszych kolekcji, limitowanych produktów oraz poznania naszych marek i ich charakteru, misji i wizji. Myślimy także o wersji premium naszych sklepów multibrandowych, które aktualnie już mamy w Krakowie i Warszawie, czyli coś a’la MM SPORT Premium w najlepszych galeriach. Niemniej ostatnie lata pokazały spadek sprzedaży w sklepach stacjonarnych, wywołany m.in. niedzielami niehandlowymi oraz rozwojem sklepów internetowych. I biorąc pod uwagę wysokie czynsze skrzyżowane z wciąż mniejszą siłą zakupową Polaków oraz ich chęcią kupowania tańszych produktów lub tańszych marek (liderami sprzedaży w Polsce są sieci Decathlon, Martes Sport, a popularnymi markami bardziej polskie tańsze 4F, niż marki globalne o wyższych cenach) wstrzymywaliśmy te projekty, gdyż niestety byłyby nierentowne.

Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Polski Rynek Sportu” wynika, że tylko co czwarty Polak (28 proc.) regularnie (czyli raz w tygodniu) uprawia jakiś sport (wrzesień 2019). Jak Pan myśli, skąd takie niskie wskaźniki?
Rzeczywiście Polacy nie są narodem, który intensywnie uprawia sport. Pamiętam, że badania z Ministerstwa Sportu, którymi dysponowałem i które prezentowałem marce Under Armour na jej meetingach jeszcze kilka lat temu pokazywały, że co drugi Polak w ogóle nie uprawia sportu, co plasowało nas na niechlubnym końcu Europy. Dla porównania w Skandynawii tylko 10% społeczeństwa nie uprawiało w ogóle sportu, a u naszych południowych sąsiadów 30%, co przekładało się na to, że w wielu segmentach sportowych, Czechy jako mniejszy kraj ludnościowo były o dziwo większym rynkiem. Mam jednak wrażenie, że ta sytuacja mocno się zmienia w ostatnich latach i zdecydowanie więcej ludzi uprawia sport niż właśnie kilka lat temu. Widać to po ilości klubów fitness, sprzedanych w Polsce kart Multisport, ilości uczestników w maratonach i ilości osób biegających po ulicach, nie mówiąc już o ilości osób grających w squasha, tenisa czy uprawiających inne sporty. Uprawianie sportu stało się w ostatnich latach modne i wiele osób robiących to początkowo „bo tak wypada”, przekonuje się do tego, że regularne treningi dają im nie tylko lepsze zdrowie, ale również lepsze samopoczucie. I coraz więcej osób się od tego pozytywnego narkotyku uzależnia. Jestem przekonany, że liczba osób regularnie uprawiających sport będzie dalej rosnąć, gdyż sport staje się też coraz bardziej dostępny zarówno pod kątem kosztów (mam tu na myśli uprawianie sportu rekreacyjnego, który wcale nie musi wymagać dużej ilości nakładów, czyli bieganie, jazda na rowerze, czy rekreacyjne wyprawy w góry), jak również pod kątem finansowania siłowni i innych sportów (normą stają się takie świadczenia pracownicze, jak opłacanie częściowo lub całkowicie karty na siłownię typu Multisport). Na samej infrastrukturze kończąc, gdyż obiektów do uprawiania sportu jest coraz więcej, a sama infrastruktura do biegania czy jazdy na rowerze, dzięki inwestycjom samorządów, jest coraz przyjaźniejsza.

 


Portret

Maciej Maciantowicz

Prezes Zarządu i CEO MM Sport

Doświadczenie zawodowe

Ukończyłem studia na kierunku Marketing i Zarządzanie na krakowskiej Akademii Ekonomicznej, posiadam też 25 lat praktyki w budowaniu dystrybucji marek, zaczynając od grupy Dunlop-Slazenger, potem amerykańskie marki KEEN i Under Armour. Przez 10 lat budowałem korty do squasha marki McWIL, jak również wspierałem rozwój squasha w Polsce, przez prowadzenie klubów squashowych, organizowanie imprez promujących tę grę, łącznie z wprowadzeniem do Polski zawodowego squasha i kilkuletnią charytatywną pracą w zarządzie Polskiej Federacji Squasha. W MMSport jestem aktualnie prezesem zarządu i tzw. CEO w jednej osobie, czyli odpowiadam za zarządzanie całą firmą. Ale mam to szczęście, że mam bardzo dobry team ludzi, na wszystkich szczeblach. Przez te lata udało się nam zbudować bardzo fajną organizację ze świetnymi ludźmi, dzięki którym osiągamy to, co osiągamy. Nie muszę martwić się wieloma sprawami i mogę skupić się na kontaktach z markami, które dystrybuujemy plus nadzorem marketingu, który zawsze był mi bliski… zresztą, jak to mówił kiedyś mój promotor – „Marketing jest wszystkim i wszystko jest marketingiem”.

Czym zajmuje się Pan w firmie i za jakie aspekty działalności jest odpowiedzialny?

Jestem perfekcjonistą, a to oznacza, że zajmuję się wszystkimi aspektami.

Dewiza życiowa?…

Trudno odpowiedzieć w kilku słowach. Ale spróbuję skrótowo – trzeba robić w życiu to, co się lubi, a najlepiej kocha, wtedy będziemy szczęśliwymi ludźmi, którzy w ogóle nie muszą pracować. Do tego najlepiej robić to w towarzystwie ludzi, z którymi się dobrze czujemy. I znajdować balans pomiędzy pracą oraz wypoczynkiem i czasem z rodziną. W pracy natomiast warto umiejętnie wyważać poważne dążenie do wyznaczonych celów wraz z odrobiną śmiechu i zabawy. Work hard, play hard. Niestety nie zawsze udaje mi się to wszystko umiejętnie wypośrodkować.

Jakie nawyki w Pana pracy decydują o sukcesie?

Sukces jest skomplikowany i nie jest łatwo jego elementy streścić w kilku zdaniach. Ale zacząłbym od posiadania wizji, wyznaczania sobie celów, bo aby coś osiągnąć musisz czegoś chcieć, wiedzieć co to jest, wiedzieć gdzie chcesz być za miesiąc, rok, 3 lata czy dekadę. Do tego nie wystarczy mieć marzenia, czy plan, ale trzeba przejąć inicjatywę, jak to się mówi – wziąć sprawy w swoje ręce i pomóc szczęściu. Potrzebne jest oczywiście optymistyczne, czyli pozytywne myślenie o tym co chcemy zrealizować – niektórzy mówią, że pozytywne myślenie jest fundamentem w dochodzeniu do sukcesu, ale nie zwalnia z poczucia realizmu. Umiejętność wnioskowania, rozumienia i uczenia się z porażek jest na wagę złota. Do tego dochodzi wytrwałość i pracowitość – niezwykle ważne, aby nie poddawać się po pierwszych niepowodzeniach. Tutaj często przydaje się sport, który pomaga wykształcić takie cechy waleczności – ja nigdy nie zapomnę swojego pierwszego w życiu meczu tenisowego (uprawiałem ten sport wyczynowo wiele lat). Przegrałem go 0-6, 0-6 i pomimo, że wszyscy poklepywali mnie po plecach mówiąc, że ładnie grałem, mój tata bał się, że mogę się zrazić do tego sportu. Ja zamiast się zrazić, zawziąłem się w sobie i postanowiłem że pokonam tego chłopaka, który mnie tak strasznie ograł , jeszcze w tym samym roku. Udało mi się już kilka miesięcy później. I tak już generalnie mam, że nie poddaję się łatwo, nie boję wyzwań i trudnych zadań.

Co motywuje Panią do działania?

Mam to szczęście, że robię to, co lubię. Sprzedaję produkty, które dają ludziom szczęście, frajdę i uśmiech na ustach. Pracuję z fajnymi ludźmi, w firmie, która nie jest ani za mała, ani za duża. To ogromne szczęście, gdyż nie widziałbym się w dużej korporacji, a z kolei bycie małą firmą, którą byliśmy przez wiele lat (zanim przekroczyliśmy magiczne 20 mln zł obrotu, a potem kolejne bariery jak 50 mln zł) to kłopot, bo w takiej firmie nie można pozwolić sobie na stworzenie bardzo dobrego teamu, ściągnięcie dobrych fachowców czy podzielenie kompetencji. Ciągły rozwój i ewolucja naszej firmy sprawiają, że nie mogę się nudzić, a nuda czy stagnacja byłaby straszna. Mamy zwłaszcza w ostatnich latach aż za dużo wyzwań, ale wierzę, że po tych burzach, wszystko się uspokoi i przyjdzie czas na piękne niebieskie niebo, czyli spokój i ewolucję, zamiast rewolucji, z którą mamy do czynienia od jakiegoś czasu (zmiany w naszym portfelu marek dystrybuowanych w Polsce/ reorganizacja, bo o aktualniej „wojnie”, czyli wirusie już nawet nie wspominam).

Co przede wszystkim ceni Pan w ludziach?

Szczerość, czyli zero ściemniania, odwracania kota do góry ogonem, brak sztucznego uśmiechu, hipokryzji a w miejsce tego jasne i przejrzyste zasady, intencje. Do tego lojalność i wierność, poczucie humoru i umiejętność zachowania dystansu do świata nawet w trudnych momentach. Później inteligencja i sztuka adaptacji, szacunek dla innych, nawet jeśli mają inne zdanie. I uczciwość oraz bycie „fair”. I do tego umiejętność akceptowania kompromisów, bo nie zawsze wszystko jest tak, jak chcemy. Staram się tak zachowywać i otaczać ludźmi o takich wartościach.

Preferowana forma wypoczynku w czasie wolnym?

Preferuję aktywny wypoczynek, czyli w lecie windsurfing i rower a w zimie narty. Do tego przez cały rok squash, sporadycznie bieganie czy rolki. Ale też lubię wygrzać się na słońcu, zwłaszcza tym popołudniowo-wieczornym, z dobrą książką. Lubię też spędzać czas z rodziną, przyjaciółmi.

Które, z dotychczas odwiedzonych przez Pana miejsc zapadły głęboko w pamięć?

Uwielbiam Włochy i Grecję. I staram się tam być tak często, jak to możliwe. We Włoszech oczywiście Dolomity w zimie, a w innych porach roku Toskania, ale również południowe rejony, jak Pulia, okolice Neapolu czy wyspy. W Grecji natomiast Lefkada (wyspa, ale połączona mostem, która jest uznawana za jeden z najlepszych spotów windsurfingowych Europy, a do tego posiada kilka z listy najpiękniejszych europejskich plaż) i mało u nas znany półwysep Pilio – nie poznałbym go, gdyby nie to, że stamtąd pochodzi dziadek mojej żony. Miło wspominam także Portugalię, a poza Europą spore wrażenie zrobiły na mnie Stany Zjednoczone i nowojorski Manhattan, San Francisco i generalnie California oraz piękne jezioro Tahoe. W Polsce oczywiście Hel, który jest jedyny w swoim rodzaju.

Który z dotychczas obejrzanych filmów wywarł na Panu największe wrażenie?

Uwielbiam filmy Luca Bessona, zwłaszcza „Leon Zawodowiec”, „Wielki Błękit”, do tego filmy włoskie, np. Bertolucciego („Ukryte pragnienia”, „Rzymska Opowieść”) czy Ozpetka („Okna”, „Mine Vaganti”), czy Genovese („Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” – przy okazji polecam też wersję teatralną, z polskimi aktorami czyli Grabowskim, Zielińskim, Topą czy Olgą Bołądź). No i oczywiście Paolo Sorrentino („Wielkie Piękno”, „Młodość”). Do tego polskie kino – dużo wrażeń zawsze zostawiają filmy W. Smarzowskiego oraz P. Pawlikowskiego czy J. Borcucha. No i nie mógłbym nie wspomnieć o „Slumdogu: – genialny film ze świetną muzyką. Z jednej strony prosty i banalny, wręcz momentami kiczowaty, a z drugiej strony taki głęboki. Uwielbiam kino a dobrych filmów jest wiele, więc mógłbym długo wymieniać.

Jaką książkę z dotychczas przeczytanych mógłby Pan szczególnie polecić? I dlaczego?

Lubię czytać i sporo czytam. Lubię kryminały (Coben, Mróz), także włoskie (genialna seria Camillierego o komisarzu Montalbano). Lubię również sięgać po mniej znanych autorów, dać się zaskoczyć kimś, kogo nie znam. Z książek biznesowych niezwykle zapadły mi w pamięć książki takie jak „Autobiografia” Lee Iaccocca, którą czytałem na studiach a ostatnio wróciłem do niej ponownie, choć oczywiście napisana była w „innym świecie” i z tym dzisiejszym ma dużo mniej wspólnego, niż gdy czytałem ją ponad 20 lat temu. Polecam ponadto biografię Phila Knighta, który stworzył legndarną markę Nike („Sztuka zwycięstwa”) oraz książkę Scotta Galloway’a „Wielka czwórka” – o największych aktualnie firmach świata. A sam czekam właśnie na zamówioną książkę „Tesla, czyli jak Elon Musk zakończy epokę ropy naftowej”

Jeśli ulubione danie / potrawa, to?…

Dobry makaron, dobra ryba. Te ostatnie najlepiej smakują oczywiście latem nad morzem, zarówno w Grecji, jak i na wspomnianym wcześniej Helu.

Kultura w czasie wolnym?

Kino, czasami teatr. Ale także dobry koncert muzyczny, fajny festiwal muzyczny. Z tymi ostatnimi niestety musimy pewnie na jakiś czas się pożegnać z racji koronawirusa. Ale kiedyś to się skończy, a wtedy polecam świetne koncerty w lecie we Włoszech w ramach „Lucca Music Festival” (gdzie w sercu toskańskiego miasta, w lecie można oglądać gwiazdy światowego formatu), czy letni jazzowy festiwal „Umbria Jazz”. Mnie marzy się powrót do tych miejsc i do tego świata, który mieliśmy przed epidemią.n.

Najbliższe wakacje – w jakim miejscu najchętniej?

W ostatnich latach spędzałem zwykle kilka tygodni w Grecji (Lefkada), ale patrząc na sytuację, obawiam się, że w tym roku to będzie niemożliwe. Ciężko w ogóle cokolwiek planować w aktualnych okolicznościach, które tak dynamicznie się zmieniają. Mam nadzieję, że jeśli nie Grecja, to uda się spędzić je gdzieś bliżej, np. na Helu.

Ulubiona restauracja?

W Krakowie bardzo lubię położoną niedaleko miejsca gdzie mieszkam „La Carbonarę” uroczego Włocha Dante, których lubię bardzo (mam na myśli jego, jego rodzinę i pyszne jedzenie, które serwują). Lubię też miejsca tworzone przez mojego znajomego restauratora takie jak „La Campagnia”, „Boscaiola” czy „Kogel mogel”. Ale najbardziej tęsknię za „Pastą i śledziem” w Jastarni, czy wchodzącym w morze tarasem zbitym z desek w Vassiliki na Lefkadzie, gdzie zaprzyjaźniona rodzina Greków świetnie grilluje ryby i robi również wiele innych smakołyków.

Jeśli samochód to tylko?…

Dawniej SAAB – miałem dwa auta tej marki i jak do tej pory, to było jedyne auto, po którym prawie płakałem, sprzedając. I do dzisiaj mam ochotę go odkupić. A aktualnie Range Rover Sport, którego mam prawie pięć lat i spisuje się świetnie zarówno w mieście, jak i w trasie, o wypadzie na dzikie greckie drogi czy plaże nie wspominając.

Jakiej muzyki słucha Pan najczęściej?

Przeróżnej. Lubiłem bardzo na co dzień słuchać młodzieżowej (studenckiej) krakowskiej Radiofonii, która grała sporo muzyki, której nie usłyszymy w komercyjnych stacjach, w tym zwłaszcza polskich młodych wykonawców. Sięgam też generalnie po wszystkie rodzaje muzyki – od klasycznej, szczególnie filmowej, przez nastrojową klimatyczną po rockowe kapele. Wszystko zależnie od sytuacji, tego co robię i nastroju. Lubię też sięgać po muzykę miejsc, z którymi jestem emocjonalnie związany i czasami cofać się w czasie – mam na myśli muzykę polską z dawnych lat, to samo z włoską, nie mówiąc już o greckiej, która przypomina mi te wspaniałe spędzane tam chwile. Tej ostatniej zresztą słucham często za sprawą teścia, który jest w połowie Grekiem.

Jaką umiejętność chciałby Pan w przyszłości opanować do perfekcji?

Chciałbym lepiej robić wiele rzeczy. Lepiej pływać na desce, nauczyć się kilku języków obcych. Poprawić to, co robimy w firmie. Bo ja generalnie uwielbiam ewolucję, rozwój, robienie czegoś lepiej. Ale opanowanie czegoś do perfekcji jest niebezpieczne, bo oznacza koniec tej drogi ewolucji. A to nieustanne doskonalenie, szukanie lepszych rozwiązań jest fajne, ta wspomniana wcześniej droga do celu jest najważniejsza, a nie moment, gdy to już osiągniemy. Patrząc tak abstrakcyjnie, gdybym powiedział, że chciałbym do perfekcji opanować „bycie szczęśliwym” to co by to w praktyce oznaczało gdyby mi się naprawdę udało? To szczęście byłoby nieszczęściem, gdyż będąc perfekcyjnie szczęśliwym, nie czułbym jakie to fajne. Nie będąc nieszczęśliwym, chociaż czasami, nie będziemy doceniać tego szczęścia. Dlatego chciałbym być lepszy w tym co robię, lubię robić, ale zwłaszcza w przypadku tych hobby/sportów nie chciałbym za szybko dojść do perfekcji, bo przecież nie byłoby motywacji do dalszego ich uprawiania.

PIE podaje również, że średni budżet gospodarstw domowych na sport i rekreację wynosi 458 zł, co oznacza, że na przestrzeni czterech lat wydatki na cele sportowe i rekreacyjne wzrosły o 40 zł. Największy wzrost wydatków dotyczył zakupu odzieży sportowej. Tylko po co Polacy kupują stroje sportowe, skoro tego sportu nie uprawiają? Czy to nowa moda i po prostu strój codzienny?
Myślę, że te informacje mogą być trochę niedoszacowane. Jestem przekonany że rynek zwiększył się w ostatnich latach dużo bardziej niż te niecałe 10% widoczne w tych wskaźnikach. I wydaje mi się, że sam rynek jest większy. Może to być kwestia tego, jak definiowane są wydatki, albo jakie kanały dystrybucji brane są pod uwagę, gdyż dzisiaj coraz trudniej określić czy dany produkt jest produktem do sportu czy do chodzenia, tym bardziej że sklepy modowe wchodzą w sprzedaż produktów sportowych i na odwrót, czyli sklepy sportowe wchodzą w produkty modowe (na ulicę) i to wszystko się trochę miesza, co utrudnia realną oceną statystyczną. Trzeba wziąć pod uwagę także to, że produkty są coraz tańsze. Dzięki konkurencji pomiędzy kanałami dystrybucji oraz markami, ceny spadają. I dzisiaj aby kupić zestaw rzeczy niezbędnych do biegania nie trzeba wcale wydawać dużej kwoty. Aby kupić firmowe buty do biegania plus techniczną koszulkę i spodenki wystarczy już nawet 200 zł (mam na myśli zakupy w supermarkecie, outlecie, sklepie sportowym lub internetowym). To samo jest z produktami do innych sportów, które są dzisiaj znacznie tańsze niż były kiedyś. Ogromna podaż i ogromna konkurencja wymusza coraz niższe ceny, na czym korzystają konsumenci.

Wartość polskiego rynku e-commerce od lat dynamicznie rośnie, osiągając w ostatnim roku przybliżoną wartość 50 mld zł. Rozwojowi e-handlu sprzyja na pewno nowoczesna technologia, wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę, a ostatnio także epidemia koronawirusa. W którą stronę w Pana ocenie handel online będzie ewoluował?
Oczywiście, że segment e-handlu rozwija się bardzo dynamicznie. Widzimy to u nas w firmie, gdzie sprzedaż sklepu internetowego jest znacznie większa niż naszych dwóch sklepów stacjonarnych razem wziętych. I dalej rośnie w tempie 30% rocznie, podczas gdy sklepy stacjonarne niestety borykają się z wymienionymi wyżej problemami jak choćby niedziele niehandlowe. Epidemia koronawirusa to zupełnie inny aspekt, który dodatkowo, moim zdaniem, wzmocni rozwój sklepów internetowych, gdyż wymusza spróbowanie tego nowego doświadczenia zakupowego wśród osób, które do tej pory preferowały tradycyjne zakupy. I może być tak, że te osoby, które do tej pory unikały zakupów przez internet, teraz po tych pierwszych doświadczeniach zostaną i będą z nich korzystać. Generalnie wydaje mi się, że w przyszłości sklepy w galeriach handlowych będą bardziej swego rodzaju showroomami, pokazującymi nowości, kluczowe produkty i pewne kierunki jak również będą ukazywać charakter i filozofię samej marki. Z kolei sama dystrybucja produktów będzie odbywać się z centralnego magazynu, czyli klient nie będzie wychodził z tego sklepu bezpośrednio z produktem, ale będzie go sobie zamawiał, a potem będzie miał dostawę bezpośrednio z centralnego magazynu, co pozwoliłoby zmniejszyć powierzchnię potrzebną do prowadzenia sklepu, jak również spowodować dużo bardziej efektywne zarządzanie magazynem. Bo dzisiaj tak naprawdę sieć sklepów to sieć indywidualnych magazynów co jest niezwykle mało efektywne. Często w danym sklepie nie ma produktu i mógłby się sprzedać, ale się nie sprzedaje bo jest w zupełnym innym sklepie, w innym miejscu gdzie nie ma na niego popytu. Etap centralizacji przeszły już marki w obrębie swoich magazynów w Europie i przykładowo marki typu Nike zamiast mieć wiele magazynów w wielu krajach postawiły na jeden magazyn centralny. Z niego wysyłają produkty zarówno do odbiorców hurtowych, jak i do odbiorców ostatecznych na całym kontynencie. Myślę, że z czasem może się podobnie wydarzyć w obrębie sieci sklepów stacjonarnych. Już jakiś czas temu wspominał mi o tym kierunku Piotr, właściciel sieci sklepów obuwniczych APIA. I coś w tym jest.

Czy jest obecnie marka, oprócz wspomnianej Nike, która już dziś rozumie te zmieniające się trendy?
Jeśli chodzi o rozwój e-handlu, to z podziwem obserwuję rozwój sklepu internetowego eobuwie, z którym jako dostawca współpracujemy chyba prawie od samego ich początku. Patrzę z podziwem jak z małej, dosłownie garażowej firmy, powstaje jeden z większych graczy na skalę Europy! I trzymam kciuki za ich dalszy rozwój. Ich rozwiązania, niezwykle innowacyjne, wyznaczają kompletnie nowe trendy w łączeniu handlu internetowego ze stacjonarnym. Jeśli chodzi o te kierunki rozwoju, to wydaje mi się że sklepy internetowe, które początkowo stanowiły alternatywę dla sklepów stacjonarnych, dziś się właśnie zmieniają i w przyszłości będzie to swego rodzaju hybryda, czyli będą miały swoje reprezentacyjne punkty stacjonarne, punkty obsługi oprócz samej sprzedaży internetowej, która oczywiście pozostanie dominującym dla nich kanałem.

Ostatnie miesiące są niezwykle trudne dla biznesu. Jaką obrali Państwo strategię działania w tym czasie?
Jeśli chodzi o sytuację w naszej firmie to pewnie tak jak dla wszystkich jest to kryzys i wyzwanie, z jakim wcześniej nie zetknęliśmy się nigdy. To sytuacja, w której lęki o zdrowie, łączą się z ograniczeniem naszych swobód i dodatkowo lękami o przyszłość, czyli nasze prace, firmy, majątki. U nas w firmie w pierwszej kolejności zajęliśmy się przeorganizowaniem firmy i to jeszcze zanim były oficjalne decyzje / nakazy. Postanowiliśmy wprowadzić więcej procedur bezpieczeństwa najpierw jeszcze pracując normalnie, a potem poprosiliśmy wszystkich, którzy mogą, aby pracowali zdalnie. Życie i zdrowie naszych pracowników jest najważniejsze i staraliśmy się o to zadbać w pierwszej kolejności. A potem, jak wiele innych firm czy osób, pomyśleliśmy o tym, czy i jak możemy pomóc innym. W tym czasie marka KEEN przekazała 100 tys. par butów o wartości rynkowej 10 mln $ na program, w którym fani marki wskazują osoby walczące z kryzysem na pierwszej linii frontu lub innych przez niego poturbowanych, a KEEN wysyła im buty. A my zdecydowaliśmy o rozszerzeniu programu na polski rynek, co spowodowało przekazanie 200 par butów o wartości 100 tys. złotych dla ratowników medycznych w naszym regionie Krakowa, co realizujemy od końca marca. Wracając do sprawy adaptacji do sytuacji – praca zdalna nie jest prosta bo przecież nie wszystkie czynności można robić zdalnie. Handlowcy nie byli w stanie kontynuować szkoleń w sklepach (szkolenia związane z produktami z nowej wiosennej kolekcji czy nowymi markami wprowadzanymi na polski rynek przez nas). Podobnie jest z magazynem – on nie jest w stanie przecież zdalnie pracować więc ta część naszej firmy pracuje normalnie, tyle że ze specjalnymi procedurami bezpieczeństwa. Sama praca z domu też jak wiemy nie jest prosta, zwłaszcza w przypadku osób, które zajmują się dziećmi i dodatkowo muszą w tym momencie dzielić swój czas pomiędzy bycie asystentem nauczyciela, który próbuje prowadzić lekcje zdalnie i również ogarniać obowiązki domowe i te związane właśnie z pracą. No i oczywiście wiele osób uczy się nowych sposobów pracy, takich jak używanie wideo konferencji, z którymi ja pracowałem z kontrahentami zagranicznymi, ale większość osób w mojej firmie nie. To, co było i jest najtrudniejsze w tym czasie to ogromna ilość dodatkowej pracy związana z przeglądnięciem wszystkich decyzji i działań zaplanowanych już wcześniej, gdyż w świetle nowych okoliczności, wiele z nich nie ma sensu i trzeba je zaadoptować do nowych realiów. Mam na myśli zaplanowane kampanie reklamowe, gdyż tutaj wiele z nich po prostu nie ma sensu – weźmy np. marketing marki KEEN, która jest marką outdoorową. Musieliśmy zablokować rozpoczęte w marcu kampanie reklamowe wiosennej kolekcji, która była związana z promowaniem wszelkich aktywności na zewnątrz i nawoływała ludzi do uprawiania tego typu aktywności, co oczywiście w tamtej sytuacji rekomendowanego zostawania w domu kompletnie nie miało sensu. To samo z zaplanowanymi kampaniami na nośnikach city-light w centrach miast, gdzie przy wyludnionych ulicach realizowanie ich byłoby wyrzucaniem pieniędzy w błoto. Inny przykład to kampania włoskiej marki Diadora, w której przypadku na jej re-start na polskim rynku mieliśmy zaplanowaną kampanię pt. „Wszystko zaczęło się we Włoszech…” co biorąc pod uwagę historię / kierunek rozprzestrzeniania się koronawirusa, oczywiście nie byłoby najlepszym tekstem reklamowym w obecnym czasie. Więc to również musieliśmy totalnie zmienić i dopasować do nowych okoliczności. Skasować zaplanowane na kwiecień kampanie witrynowe wspierające nowe kolekcje w sklepach naszych partnerów handlowych. I takich sytuacji były dziesiątki, bo dałem przykład tylko dwóch marek a aktualnie mamy w dystrybucji ich osiem. Nie mówiąc już o planowaniu spraw związanych z płatnościami, czy wysyłkami do klientów. Mnóstwo dodatkowej pracy i to niełatwej, bo wymaga podejmowania decyzji, bez realnej wiedzy ile ta sytuacja potrwa oraz co będzie potem.Działamy oczywiście na tyle ile możemy sprzedażowo i o ile zamknięte sklepy stacjonarne nie generują sprzedaży a koszty niestety tak, to na szczęście mamy rozwijający się sklep internetowy, który po pierwszych słabych tygodniach, gdy ludzie nie byli kompletnie zainteresowani zakupem odzieży, butów i innych produktów, które sprzedajemy, zaczyna się powoli odbudowywać i na ten moment wraca do obrotów, które realizowaliśmy rok wcześniej. To oczywiście jest dalekie od zaplanowanych wzrostów i obarczone większymi rabatami (wszystkie sklepy bardzo mocno przeceniają produkty i nowe kolekcje wiosna-lato są oferowane taniej już od drugiej połowy marca), ale lepsze niż to, co było. Jeśli chodzi o sprzedaż hurtową pracujemy mocniej z tymi klientami, którzy operują właśnie w świecie e-commerce, a w przypadku pozostałych, którzy mają głównie sprzedaż przez sklepy stacjonarne, czekamy na powrót do normalnego handlu i równocześnie pomagamy im, będąc elastycznym w zakresie współpracy. Mam na myśli ściąganie zaległych należności, realizowanie zamówień i dostaw, ustalanie warunków współpracy, etc. W kryzysowych czasach działania partnerskie i solidarnościowe są niezbędne, aby przetrwać trudne momenty. Nie wszyscy oczywiście to rozumieją – sprawdza się tu powiedzenie, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Trudne czasy to te, w których dowiadujemy się kto jest kim – czy jest przyjacielem, partnerem czy tylko kontrahentem handlowym.

Jak ocenia Pan całą zaistniałą sytuację związaną z pandemią i jej wpływ na światową gospodarkę, a także dalszy rozwój Państwa przedsiębiorstwa? Czy ruchy obrane przez rząd, które obserwujemy wydają się Panu dobrą strategią?
Myślę, że tarcza antykryzysowa to temat woda i można by poświęcić jej wiele godzin dyskusji. Skracając to do krótkiego przekazu, uważam, że mamy do czynienia z abstrakcyjną sytuacją, która przypomina mi trochę hipotetyczną historię o wielopiętrowym bloku zniszczonym przez huragan, w którym wszyscy albo prawie wszyscy mieszkańcy przez wiele lat mieli opłacane składki ubezpieczeniowe i przy tym zniszczeniu, firma ubezpieczeniowa, która ma wypłacić w tym trudnym momencie odszkodowanie, na które wszyscy liczą i czekają, gra w taką typową dla siebie grę, czyli udaje, że chce wypłacić, ale tak naprawdę robi wszystko, żeby tego nie zrobić. A co najgorsze, mimo że wszystkie mieszkania są zniszczone przez ten huragan tak samo, jednym pomaga się wypłacając im do 100% ich kosztów, a o innych kompletnie zapomina, mimo że przecież mają takie same problemy i takie same zniszczenia. I wcale nie są nielegalnymi imigrantami czy ludźmi widmo tylko pełnoprawnymi obywatelami. Teraz wstawimy sobie w miejsce tych mieszkań/mieszkańców przedsiębiorców prowadzących biznes w Polsce, a w miejsce tej firmy ubezpieczeniowej nasz rząd… i mamy dokładny obraz sytuacji, która się aktualnie dzieje. Wspomagane są mocne organizacje tak jak np. organizacja sieci polskich firm, które mają wiele lokali w galeriach handlowych i dzięki ich naciskom rząd wymusza obniżki czynszu od galerii, co oczywiście jest dla mnie w porządku w tym sensie, że oni potrzebują pomocy. Ale nie, jeśli równocześnie kompletnie nie ma rozwiązań dla sklepów prowadzonych na ulicach, a przecież wiemy, że wiele sklepów modowych, outdoorowych jest właśnie w takich miejscach. Nie wspominając o branżach najbardziej dotkniętych przez ten kryzys (turystyka, hotelarstwo, gastronomia), dla których nie ma praktycznie żadnej pomocy choćby w zakresie czynszu. Tak samo jak nie ma rozwiązań dla innych branż niezwykle poturbowanych przez zamknięcia lokali z dnia na dzień – mam na myśli kluby fitness czy inne miejsca aktywności sportowej. Kryteria pomocowe są kompletnie absurdalne i nawet nie chcę się już na ten temat rozwodzić – uważam, że to po prostu nie ma sensu. Każda myśląca osoba wie, że to nie są rozwiązania uczciwe i przez to tak naprawdę przedsiębiorcy w tym momencie przeżywają gehennę i koszmar. Rząd zamiast ugasić te pożary w ich umysłach, tylko ich irytuje zwodząc i przeciągając sprawę, podczas gdy wiemy, że w ważnych dla nich ustawach potrafili przygotowywać i wdrażać rozwiązania w kilka dni. Dla porównania powiem, że rozmawiam z kolegami z innych krajów z Europy. I z zazdrością słyszę w ich głosach… spokój. Potraficie sobie to Państwo wyobrazić? Spokój? Są spokojni, bo choć mają trudno (nie mogą pracować normalnie i sklepy są pozamykane) to rząd zabezpieczył ich błyskawicznie w sprawach czynszów, wynagrodzeń dla pracowników i innych programach wsparcia. Niezwłocznie otrzymują pomoc i to taką konkretną, a nie jakąś tam hipotetyczną, która nie wiadomo czy w ogóle się pojawi. W takich sytuacjach jak teraz ludzie boją się z jednej strony choroby, a z drugiej (i to jeszcze bardziej) efektów tego kryzysu i tego co zostanie z ich biznesów po jego zakończeniu. I jeżeli rząd błyskawicznie nie ostudzi tych przegrzanych głów przedsiębiorców, to skutki będą nieodwracalne. Wiele osób już nie śpi po nocach a jak tak dalej pójdzie to część z tych ludzi nie wytrzyma tej ogromnej presji i będzie miało poważne problemy psychiczne. Pamiętacie Państwo co się działo w czasie sławetnego kryzysu XX wieku?

Czy świat po pandemii w Pana ocenie będzie taki sam?
To jest pytanie, na które odpowiadają albo przynajmniej próbują to robić wszyscy. I ja nie chcę próbować być mądrzejszym od specjalistów, czyli ekonomistów, polityków czy psychologów. Wydaje mi się, że zmieni się bardzo krajobraz gospodarczy. A zwłaszcza w naszej branży, czyli dystrybucji sportowej / outdoorowej i tzw. mody sportowej, w której mamy już kilka problemów narastających od jakiegoś czasu. I mam wrażenie, że to jest taki moment, jak w walce bokserskiej, w której pojedyncze ciosy pozwolą przetrwać, ale ich seria może być zabójcza. Mam tu na myśli zamknięte dla handlu od jakiegoś czasu niedziele, czyli coś co spowodowało spore straty obrotów dla sklepów, dystrybutorów. To nałożyło się z mocną konkurencją internetową i stacjonarną sieci zagranicznych (Zalando, TK MAxx czy Sportsdirect oraz inne), zabierającej biznes naszym polskim firmom. Na to wszystko dochodzi fatalna zima, po której wiele sklepów zostało z gigantycznymi zapasami odzieży i sprzętu (z którymi również zostali dystrybutorzy). Te problemy wiążą się z kosztami i z niedoborem gotówki, bo przecież nadmierne zapasy to nie tylko koszt magazynowania, ale również brak zrealizowanej marży i zaplanowanej w przepływach gotówki na koncie. To wszystko miało wpływ na ogromnie trudną sytuację firm z branży sportowej i outdoorowej na początku tego roku. Teraz na to wszystko przychodzi ta epidemia, która może być dla wielu tym nokautującym ciosem, po którym już mogą się nie podnieść.

Czy kryzys, który dotknie niemal każdej kieszeni spowoduje więcej złego czy dobrego w dłuższej perspektywie czasu?
Może to katastroficzna wizja, ale niestety jeśli nie będzie szybszego i mocniejszego wsparcia rządu i dobrej zdrowej współpracy na wszystkich poziomach, czyli producenci – dystrybutorzy – sklepy, jak również rząd – właściciele galerii – sklepy, to wielu naprawdę może nie przetrwać tego roku. Tym bardziej, że wszyscy wiemy, że powrót do handlu nie będzie powrotem od razu na obroty, które były wcześniej realizowane. To będzie powolny powrót od 20-30% obrotów, przez 30-50% a potem dalej. Ile potrwa? Nikt nie wie. Ale tutaj szczególnie potrzebne jest wsparcie wielokierunkowe i zrozumienie tego, przez wszystkie kanały dystrybucji – od producentów, przez galerie handlowe, dystrybutorów, detalistów oraz oczywiście rząd. Potrzebny jest optymizm konsumentów i ich stabilna pozycja zawodowa, bez których nie będzie wydatków. Ja generalnie jestem optymistą i wierzę w tzw. happy end. Przetrwamy to i wyjdziemy z tego mocniejsi. Wierzę też, że w każdej tragedii jest jakiś pozytyw, czyli element tak zwanego szczęścia w nieszczęściu. Myślę, że po zakończeniu sytuacji, z którą mamy do czynienia wielu ludzi spojrzy inaczej na swoje życie. Będą cieszyć się tym, czego im zabrakło aktualnie, czyli tym aby pojechać na narty, pójść w góry, pojechać nad morze czy jezioro, czy choćby na spacer. Będziemy cieszyć się tym, że możemy się spotkać z najbliższymi, którzy może nas czasami drażnili, czy w końcu spotkaniem ze znajomymi, zamiast kolejnego wieczoru przy serialach. Myślę, że ludzie będą głodni kontaktu z innymi, aktywności fizycznej na zewnątrz. Wydaje mi się również, że ludzie będą dużo bardziej szanować pracę. A wiemy przecież, że z tym ostatnio był problem, że wielu pracowników nie traktowało pracodawców poważnie przez co wielu pracodawców miało kłopoty ze znalezieniem osób do wykonania pracy. Wierzę też, że wiele firm nauczy się pracy zdalnej i zacznie ją stosować. I w miejsce wielu meetingów handlowych, z którymi wiążą się ogromne koszty przelotów, hoteli i nakładów czasowych związanych z podróżą, będziemy mieli coraz więcej wirtualnych spotkań. A to też będzie miało korzystny wpływ dla naszej planety (będzie czystsza), która już teraz po kilku tygodniach ograniczeń ruchu jest o niebo czystsza, przynajmniej jeśli chodzi o emisję spalin. Bądźmy dobrej myśli, że najbliższy czas przyniesie powiew wiosny i sytuację, która pozwoli wrócić nam do pracy oraz odbudować to, co straciliśmy. I cieszmy się zdrowym życiem. Czego i sobie i wszystkim dookoła życzę.

Dziękujemy za rozmowę.
Dziękuję.

 


Zobacz wywiad również w Magazynie Galerie Handlowe

Źródło: MM Sport

Fotografia: MM Sport

Data publikacji: 30 lipca 2020